Trzeci krok w stronę dobrego klimatu brzmi: „Trawnik koś raz, dwa razy w sezonie”. A jak jest faktycznie? Z czym przede wszystkim kojarzy się lato na przedmieściach? Ze słońcem, ciszą i wypoczynkiem? Nic z tych rzeczy. Lato to przede wszystkim ryk kosiarki, który słychać zewsząd z irytującą regularnością. Przystrzyżony równo – niczym na boisku piłkarskim – trawnik stał się oznaką statusu i synonimem „dbałości o dom”. A może nawet rodzajem aspiracji do „wyższych sfer”? Koszenie trawników raz w tygodniu wiosną i latem stało się niemalże patriotycznym obowiązkiem. Krótko przystrzyżone są rzekomo wizytówką przykładnego gospodarza. Tymczasem cotygodniowy rytuał „golenia” trawnika jest całkowicie bezsensowny i zamienia tętniący życiem ekosystem w pustynię. Krótko przystrzyżone trawniki są mniej przyjazne dla wielu organizmów, np. motyli. Pamiętajcie także, że koszenie trawy jest czynnością, która nie jest obojętna dla środowiska. Przede wszystkim zużywa się paliwo, a co za tym idzie, zwiększa się ślad węglowy na czynność, która nie musi być wykonywana zbyt często. Koniecznie zobaczcie, jak wygląda łąka koszona cztery razy w roku – może to Was zachęci do zmiany przyzwyczajeń.
Oprowadzi po niej Łukasz Łuczaj, który z rosnących tam roślin jest w stanie przygotować dwudaniowy obiad!